Do Limy dolecielismy bez wiekszych problemow, moze jakies drobne opoznienie. Zaliczylem pierwsza mala strate podczas podrozy a mianowicie, stracilme karimate, po prostu gdzies sie zaplatala po drodze, na szczescie z placakiem i cala jego zawartoscia wszystko ok.
Jesli chodzi o sam lot to pierwszy raz lecialem taka machina jak airbus, to bylo po prostu ogromne, dlugie szerokie i ogolnie robilo wrazenie. 12 godzin dalo w tylek, tym bardziej ze noc wczesniej nie pòspana, za oknem caly czas swieci slonce, no bo przxeciez w Limie czas cofamy o 7 godzin w stosunku do naszego, ale trzeba przyznac ze oblsuga sie postarala :) Na pokladzie bylo jedzenie, picie, kawusia, music, tv wiec ogolnie naprawde komfortowo, przynajmniej ja sie tego niespodziewal. Za oknem widoki ogolnie prawie przez caly lot bez wiekszych zmian, najpierw 6 godzin ocean a potem...no wlasnie a potem bite 5 albo 6 godzin lasy lasy i jeszcze raz lasy. Ja wiedzialem, slyszalem i naogladalem sie na mapie jak duzy teren pokrywa dzungla, ale to dopiero do mnie dotarlo kiedy za kazdym razem zerkajac za szybe samolotu widzialem pod soba zielen, naprawde niesamowita sprawa!
W Limie wyszli po nas Lukasz z Tomkiem, bardzo fajne chlopaki, odrazu od pierwszego spotkania. Potem taksowka i do hotelu. Jesli chodzi o ta taksowke, to nie ma wiele wspolnego przynajmniej z wygladu z naszymmi taxi, ale wazne ze jezdzi. W Limie o godzinie 18 jak juz przayjechalismy byl zmrok, no bo tutaj codziennie szaro jest od okolo 18, tempaeratura nieduza, no bo tutaj jest zima, wiec gdzies tak w nocy okolo14 stopni a w dzien napewno nie wiecej nioz 20. >Slonca nie widzialem w goloe, non stop chmury, jakas taka mgla trudno to okreslic. Na pierwsza noc zakwaterowalismy sie w hotelu w poblizu centrum miasta,a le jjuz na samym poczatku Lukasz powiedzial ze w centrum jest niebezpiecznie i musim,y chodzic grupa, na szczescie podczas wiczornyhc wedrowek nie mielismy sie okazji przekonac ze jest groznie, Pierwsze co sie rzyuca w oczy, to odglos klaksopnow, kazdy na kazdego trabio, non stop, na poczatku ciezko sie przyzywczaic, tutaj kazdy jezdzi jak chce, a prawda jest taka ze wiekszy ma pierwszenstwo na drodze :) Jesli chodzi o pieszych, to jednym slowem przechdozac przez ulice trzeba uwzazac, ale tez nie nalezcy patrzec na swiatla, bnpo one tu sa ale raczej nikt na nie uwagi nie zwraca :)
Po pierwszej nocy w hoitelu, na drugi dzien, krotkie zwiedzanie centrum miasta, dwa muzea i przeprowadzka do Miraflores, jednej z najbogatszych dzielnic w Limie.
W centrum bylo widac biede, duzo brudu, czasem pdejrzanych ggosci, czuc bylo ze nie jest przyjemnie, natomiast w Miraflores jakby zupelnie inny swiat, wszyscy kasiasci, odpicowane samochody, ludzie pod krawatmi i ogolnie czysci, budynki nowieutkiie, a hotele drogie, Robi to wrazenie bo jadac z centrum Limy do Miraflores, czlowiek czuje sie tak jakby przejezdzal do innego miasta! Zobaczylismy ocean, wieczorem imprezka, i pakowanie do wylotu do Iquitos.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz