piątek, 11 września 2009

Caracas i powrot do Polski

Po wyjezdzie z Santa Fe pojechalismy do Caracas. Jak sie okazalo to miasto to metropolia, mieszka tu 5 mln ludzi. Z jednej strony ogromne wiezowce i bloki z drugiej male domki polozone na wzgorzach (slumsy). Takie zestawienie paradoksalnie wyglada ciekawie. Na jednej ulicy straszny syf, na drugiej juz totalny porzadek. Jesli chodzi o mnie, w porownaniu z Lima i Manaus to miasto podobalo mi sie najbardziej. Zobaczylem gdzie urodzil sie Bolivar, gdzie stoi pomnik Bolivara, gdzie jest grob Bolivara, czyli ogolnie wszystko w klimacie Bolivara, no ale nie ma sie co dziwic bo to ich bohater narodowy :-)
Ponadto moge dodac ze Caracas to jedno z najniebezpieczniejszych miast Am. Płd. na szczescie ominely nas wszelkie mocne wrazenia i nie mielismy okazji sie o tym przekonac.
Spedzilismy noc w hotelu i na drugi dzien odbylismy ostatnia podroz południowoamerykanska taksowka jadac na lotnisko. Na lotnisku samolot mial wystartowac planowo o 16.25 ale wystartowal ponad dwie godziny pozniej. Byla to jakas paranoja, bo po wejsciu do samolotu dosc punktualnie, zaczelo sie wyczytywanie pasazerow ktorzy maja zglosic sie bo cos jest nie tak z ich bagazem. Nazwisko wyczytywane bylo co jakies 10 minut. Ja oczywiscie wyczytwany tez zostalem. Ubrano mi odblaskowa kamizelke, wyprowadzono z samolotu, nastepnie musialem zjechac na dolna plyte lotniska, oddac paszport (wtedy zaczalem juz czuc sie niepewnie :)) po czym usstawilem sie w kolejce za innymi szczesliwcami do kontroli bagazu nadawanego. Trzeba bylo wypakowac wszystko z srodka, celnik pomacal, poogladal i wywachal wszystko (moze z wyjatkiem skarpet z Roraimy :-)) po czym okazalo sie ze jestem czysty, drugow nie mialem ani nic w tym rodzaju. Przypuszczam ze tak samo bylo z innymi pasazerami.
Po dlugim oczekiwaniu udalo sie wreszcie wystartowac, podroz minela bez specjalnych przygod, przesiadka w Madrycie i w samolot do Warszawy. W Warszawie znowu kontrola i oczywiscie w moim przypadku najdokladniejsza, a czemu?! a bo przywiozlem z Wenezueli cukierki zawiniete w licie jakiejs palmy czy cos w tym rodzaju noi i nikt nie wiedzial co to jest :-) Po drugim przeszukaniu i wywachaniu plecaka, znow sie okazalo ze jestem czysty :-)
Opuscilem lotnisko w Warszawie i Amazonka 2009 dobiegla konca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz