poniedziałek, 20 lipca 2009

Zostały niecałe 3 tygodnie

Witam wszystkich!
Za niecałe trzy tygodnie rusza wyprawa Amazonka 2009!
Postaram się w miarę możliwości dodawać kolejne wpisy, aby wszyscy zainteresowani mogli śledzić losy wyprawy, dodawać komentarze i przeżywać kolejne przygody wraz ze mną, a mam nadzieję że będzie ich wiele :-).

Dla niewtajemniczonych plan wyprawy w skrócie przedstawia się następująco:

Wylatujemy z Warszawy i lecimy do Limy z przesiadką i noclegiem (na lotnisku :-)) w Madrycie. W Limie jakieś dwa dni obijamy się, zwiedzamy i korzystamy z życia nocnego, bo potem nie będzie na to specjalnie czasu i przede wszystkim siły. Po dwóch dniach, przelatujemy do Iquitos, największego miasta na świecie do ktorego nie prowadzą żadne drogi lądowe, jednym słowem miasto w środku dżungli :-) Kilka dni staramy zaaklimatyzować się w zabójczo gorącym i wigotnym kliamacie i jednocześnie szykujemy się do 4-dniowej ekspedycji do serca dżungli, oddalimy się od cywilizacji o jakieś 150-200km i zdani tylko na siebie będziemy starać się przetrwać w naprawde ekstremalnych warunkach, to nazywam prawdziwą przygodą :-)
Po trzech nocach spędzonych w tropikalnym lesie, wracamy do Iquitos, żeby się troche ogarnąć :-) Następnie płyniemy, razem z miejscowymi statkiem pasażerskim, na którym przewozi się dosłownie wszystko, począwszy od ludzi, kończąc na świniach :-) "Rejs" po Amazonce zajmie dwa dni, po czym znajdziemy sie w kolumibijskim mieście Leticia. Po poznaniu tego miasta położonego również w centrum dżungli, korzystając z dogodniejszej formy transportu jakim jest samolot, dolecimy do brazylijskiego Manaus (gdzie spędzimy troche czasu), a stamtąd już prosto do Wenezueli. W Wenezueli czeka nas kolejna kilkudniowa ekspedycja na szczyt Tepui Roraima (około 2900m.n.p.m.). W planie mamy jeszcze: Caracas, najwyższy wodospad na świecie Salto del Angel oraz kilka dni opieprzania się na Karaibach. Po około miesiącu spędzonym krajach trzeciego świata Ameryki Płd. wrócimy do Warszawy (po drodze odwiedzając znajomy Madryt :-)) miejmy nadzieje cali, zdrowi, a przede wszystkim zadowoleni z przeżytych przygód :-)

Póki co, przygotowania do wyprawy trwają i powinny dobiegać końca, ale jeszcze troche do zrobienia zostało. Kondyche przed wyprawą staram sie robić w Tatrach, co mam nadzieje przyniesie korzyści przy trekkingu na Roraimę. W tym tygodniu zgrupowanie kyokushin myślę, że da też trochę powera, byle bez kontuzji, bo na dzień dzisiejszy mam ich wystarczająco dużo :-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz